przekraczając pięknie ośnieżone Pireneje zatrzymaliśmy się w Figueres - miescie narodzin Salvadora Daliego i wtargnelismy do jego muzeum - bylam w siódmym niebie hehe
Zaraz po południu pojechaliśmy do miejscowości Santa Susana iiiiiii plażing :D
Ciepło jest ale wiatr nie rozpieszcza
A to ja czytająca książkę :)
I Kasia z
e mna
A Strelicje już kwitna
upału to raczej nie ma chociaż miło jest wyłożyć się na leżaku na plaży........a u nas tylko 7 stopni i pada deszcz.A to muzeum z zewnątrz to trochę dziwnie wygląda???
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńa czy nauka flamenco jest w planie tej eskapady?Jeśli tak to proszę o zdjątka....
OdpowiedzUsuń( kwiat we włosach,czerwona sukienka i kastaniety w dłoniach )
cioteczka K.
Muzeum dziwnie ma wyglądać jak na Daliego przystało hehe trzeba otworzyć umysł to w tych jajkach zobaczy się cuda :P a flamenco to ostatecznie możemy pooglądać ale patrzenie trochę kosztuje więc przemyśle sprawę ;) buziaki :*
OdpowiedzUsuńFOCH!
OdpowiedzUsuń